piątek, 20 czerwca 2008

Po Pionku: Prototypy podsumowanieutr

W życiu tak już jest, że się człowiek nie raz i nie dwa pomyli. Mało jest rzeczy pewnych na tym świecie.

I dobrze.

Przygotowując się do organizacji projektu prototyp założyłem, że zbiorę grupę fascynatów, którzy przywiozą swoje samoróbki, siądziemy razem i przetestujemy owe produkcje. Założyłem, że będzie to raczej praca niż przyjemność. Przygotowałem się na utratę kilku godzin z fajnej imprezy, po to by grać w coś niedopracowanego i szarego, bo przecież jak samoróbki mogłyby być ładnie wydane?

Myliłem się.

Spotkanie rozpoczął Adam „Folko” Kałuża opowiadając nam jak wygląda produkcja gier od kuchni. Okazało się, że różowo nie jest i zdobywanie rynku to sport troszkę ekstremalny. Trzeba mieć dobry pomysł, a później długo go testować, by wyszło coś godnego uwagi.

Potem na stołach pojawiły się gry. Zostało przetestowanych aż siedem różnych tytułów! Robert i Krzysiek z Krakowa przywieźli więcej własnych gier, o których zdążyli tylko opowiedzieć. Kmiernik wysypał na stół grę kafelkową „Niskie ciśnienie”. Drewniane płytki z naklejonymi kombinacjami rurociągu. Łączki, trójniki, czwórniki. Kolorowe, wygodne, trwałe. Przetestowaliśmy kilka wariantów gry, dyskutując żywo przy każdej turze. Gra wykonana profesjonalnie, kolorowa i przyjazna dla oka. Na sąsiednim stoliku Piotro pokazywał dwuosobowego „Agenta 009” gdzie za pionki służyły solidne nakrętki z naklejonymi symbolami postaci. Istne cudo. Robert i Krzysiek zaprosili do „Królestwa” bodajże pięć osób. Na stole pojawiły się karty z ilustracjami osadzonymi w klimacie gry. Adam prezentował grę „Dominus Maris”, planszówkę, która zmieściła się na stronie A4, a do gry potrzebne były pionki i zestawy kart kompletowane ze zwykłej tali do brydża. Wiem też, że Cirrus prezentował grę bitewną „Wojna Totalna”, w którą nie miałem okazji zagrać. Na koniec zostawiłem rodzynek – grę Filliposa zatytułowaną „Słowianie”. Coś co tylko z wyglądu przypominało Osadników, jednak po pierwszej turze okazało się profesjonalną eurogrą, w której zbiera się surowce, buduje, blokuje przeciwnika, urządza najazdy na jego sadybę, a na koniec tygodnia odbywa się żertwa, gdzie składając dary można obrazić lub przebłagać bogów. Cały mechanizm jest prosty, opiera się na odpowiednim przesuwaniu trzech dostępnych dla gracza postaci i zagrywania kart. Każdą z kart można wykorzystać na trzy sposoby. Przyjemne, daje mnóstwo możliwości i osadzone w czysto polskich realiach.

Podsumowując, gratuluję sobie pomysłu z prototypami. Kiedy zostałem Pomarańczową Koszulką przestałem na Pionkach grać, zacząłem tłumaczyć gry uczestnikom. Do VII edycji. Teraz wreszcie miałem okazję zagrać w dobrze przygotowane gry, gdzie autorzy sami rwali się, by tłumaczyć zasady i byli zadowoleni, że jest zainteresowanie.

W kolejnych artykułach zaprezentuję poszczególne gry, tak jak reklamują je sami autorzy.
Korzeń
marcin.korzeniecki@gmail.com

Brak komentarzy: